niedziela, 3 czerwca 2018

Rowerem na Mundial cz.3 od Kijowa do granicy z Rosją

28maja-4 czerwiec
Od Kijowa do granicy z Rosją 541km


Po wolnej niedzieli i tak w poniedziałek ruszam dosyć późno w końcu niema się co śpieszyć , do pokonia coś koło 500km albo mniej w tydzień , także pełen luz, wcześniej i tak mnie na teren federacji rosyjskiej nie wpuszczą. Tak więc w poniedziałek z Kijowa kieruję się w stronę Dniepru i nim kieruję się cały czas , więcej odpoczywając niż jadąc . We wtorek może bym i zrobił więcej km ale najpierw wojsko zablokowało główna droga bo w pobliskim lesie odbywały się jakieś ćwiczenia , nawet było słychać jakieś strzały. Poza tym  jestem blisko z granicy z Białorusia i obiektów wojskowych nie sposób nie zauważyć . Przez te ich ćwiczenia trzeba było przejachac przez wioski które asfaltu nie znają , a często trzeba było wręcz obładowany rower po prostu pchać. Później po południu zagadałem do jednego z wędkarzy nad jeziorem , a ten poczęstował mnie szaszłykami zupą rybną i tak już zostałem tam do wieczora.Rano ruszamy bardzo wcześnie prawie skoro świt bo 5 , chyba aż za wcześnie bo jest jeszcze bardzo chłodno , lepiej poczekać na troszeczkę słoneczka. Bez większych przebojów większą  z przerwą na kąpiel i obiad (pierwszy raz gotuje z środku dnia ), robię 100km i wystarczy, rozbijam się gdzieś po świerkiem i patrzę jak ludzie przeganiają krowy z pastwiska. Następne go dnia ruszamy już spokojnie po 30km przerwa nad pięknym jeziorem z plażą , ławkami domkami także pełen luksus. Spędziłem tam prawie pół dnia , już miałem ruszać a zagadali mnie jakieś towarzystwo trochę pogadaliśmy , nawet może i byłby nocleg u ludzi ale pani która miała mnie gościć okazała się zbyt pijana , więc z grzecznośći wypiłem piwo i pojechałem dalej, na noc znalazłem sobie kawałek cichego lasu. Noce są ciepłe,  i gdyby nie komary naprawdę nie można by było na nic narzekać. Piąteczek też na luzie dłuższa przerwa gdzieś na placu zabaw gdzie mieliśmy do dyspozycji wszystkie ławki , niektóre wioski czy miejscowości wcale nie wyglądają tak ubogo miejsca do rekreacji po drodze są całkiem w porządku, rozczarowałem się dopiero po południu gdyz podjechałem do sklepu po 16 a tam już "zakluczone" czyli zamknięte po naszemu do następnej wsi mi się już jechać nie chciało tym bardziej że wcześniej miało być jeziorko. Fakt dotarcie tam okazało się trochę uciążliwe ale było warto , elegancki widok na piątkowy wieczór a torbie znalazło się jeszcze sporo chleba więc była najlepsza z śląskich zup wiodzionka do tego jeszcze dwa ogórki i jest gitara, nie wymagamy od życia zbyt wiele.Nie rozkładałem w nocy namiotu było ciepło a z początku grzałem się jeszcze przy ognisku , po drugiej stronie jeziora było słychać imprezującą młodzież , leciało jakieś ukraińskie disco-polo . O poranku mija mnie paru wędkarzy, jezior i rzek tu nie brakuje , ale rybki jakieś takie same malutkie. Ruszam w trasę i większym mieście po drodze odwiedzam supermarket wybór duży więc wydaje sporo ile sakwy pomieszczą, od ryżu w torebkach po ketchup i majonez których w wiejskim sklepie nigdy nie spotkałem. Przerwa gdzieś nad jeziorkiem,  jem pierwszy raz ryż dla odmiany właśnie. Po południu robię jeszcze kawałek i rozbijam się gdzieś między brzozami miał być dalej staw ale droga nagle się skończyła. W niedzielę odwiedzamy cierkiew nabożeństwo inne niż u nas ale Pan Bóg tak samo obecny, potem nic tylko już odpoczywać choć tym razem ciężej było o jakieś fajne miejsce na nocleg znajduje nad stawem gdzie woda brudna a domy blisko ale nie szukam już dalej czyszczenie roweru przed dalszą jazdą - drogi za Kijowem coraz gorsze nawet te główniejsze , zobaczymy jak będzie w Rosji. Mimo wszystko Ukrainę będę dobrze wspominać . Jutro sprawnie przekroczyć granicę ,pojawiły się już znaki na Moskwę naprawdę niedaleko a czasu sporo więcej pojadę inną trasą na  Smoleńsk odwiedzę Katyń a może i droga tamta będzie lepsze zobaczymy czas pokaże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz