sobota, 19 sierpnia 2017

ostatni tydzień wyprawy Monachium-Santiago-Portugalia-Madryt


Dzień 36 7:40-20:15 113 km czas 7:28

W nocy było tylko trochę zimniej niż za dnia jechało się nieźle dopóki świeciły miejskie latarnie później nie mogliśmy mimo światła dojrzeć znaków więc zapada decyzja o przespaniu się pod mostem autostradzy . Wcale się źle.nie spało i przed 8 ruszamy niestety tym.razem droga Koło autobahny jest szutrowa i.musimy szukać alternatywnej trasy . Aslfaltem jechało się nieźle upal jakby zelzal albo już się przyzwyczailiśmy. Widać że zbliżamy się do stolicy wioski i miasta coraz bogatsze nawet pola i łąki są nawiadniane . Pod koniec dnia brat lapie kapcia , ja zresztą też ale już przy rzecze gdzie akurat spimy.

Dzień 37 8:30-20:10  117 km 7:13 czas

Z rana zmieniam dętke gdyż wieczorem już mi się nie chciało a i ledwie co bylo widać. W Hiszpanii tak jak w polsce święto widać to od razu na ulicach ruch niewielki Koło 9 mamy przerwę na śniadanie przy kościele we wiosce na ulicy praktycznie nikogo, późnej przybyli jacyś muzykanci trochę to zabawnie wyglądało bo  nawet odpali jakieś fajerwerki albo żeby gołębie przeploszyc.  albo żeby obudzić mieszkańców. Upał dziś nie dokuczal nawet pojawiły się małe chmurki ale i tak gorąca duszno więc podmadryckie miasteczka i Koło 20 meldujemy się w dosyć sporym.parku na obrzeżach miasta gdzie znajdujemy kawałek cichego miejsca na rozbicie. Jutro z rana pod Stadion odebrać bilety cyknac fotkę albo dwie i odpoczynek do wieczora

Dzień 38 10-14:30 29 km czas 2:12

Budzimy się koło 8 gdzieniegdzie widać biegaczy i rowerzystów , spokojne śniadanko przy jednym z wielu stolików i ruszamy do naszego ostatniego celu jazda przez miasto  nawet przyjemna są ścieżki a we wakacje niema takiego ruchu. Koło 11 meldujemy się pod Bernabeu. Większego wrażenia stadion nie robi jeśli było się tu już kilka razy.    Turyści przeszkadzają w zrobieniu dobrej fotki ale cóż coś sie tam dało zrobić i wrzucić.Szybki odbiór biletów , zakupy i kierujemy się odpocząć na Camping, normalnie nie przywykliśmy w takich miejscach nocowach ale cóż trzeba się ogarnąć i nie trzeba się będzie martwić o rowery przez 3 dni. Już przed 19 ruszamy pod Stadion gdzie mam.znowu coś powiedzieć o naszej podróży dla Rmtv pod stadionem krótką rozmowa z piękną dziennikarką z którą co drugi kibic chciał mieć sejfie. Następnie spotykamy znajomych Hiszpanów parę piwek i na trubuny ogladanie meczu to sama przyjemność , oby było ich jak najwięcej w tym sezonie . Po meczu jesteśmy jednak bardzo zmęczeni późna pora daje się we znaki po powrocie na Camping raz dwa zasypiamy

Dzień 39,40,41 76km czas 5:35

Trzy dni przyszło nam spędzić w Madrycie  w oczekiwaniu na lot powrotny. Jako że przez jakiś czas już tu mieszkałem a brat też mnie odwiedził a i przez spory upał nie.zwiedziliśmy dużo  ograniczylismy się do drobnych przejażdżek po najbliższej okolicy ( widzieliśmy  nowy stadion atleti a raczej plac budowy wokoło )  , poszukiwanie kartonu do przewozu roweru ( na przyszłość lepiej zarezerwować taki karton wcześniej  dostaniemy go darmo nim wyrzuca )  poza tym  odpoczywalismy w ceniu albo dłużej w pomieszczeniu gdzie bylo Wi-Fi. Dobrze że Camping był blisko lotniska więc dojazd w pelnymi sakwami i kartonami nie był aż tak uciążliwy. w sobotę Meldujemy się wcześniej na lotnisku pakujemy odpowiednio nasze rowery i bagaż obylo się bez problemów po oprawie spokojnie czekamy na lot . We Wrocławiu ma nas i rowery  ojciec odebrać i steskiona mama pewnie też



















poniedziałek, 14 sierpnia 2017

5 Tydzień wyprawy Monachium-Santiago-Portugalia-Madryt

Dzień 29 8:30-19:00 137 km czas 7:36 

Jak to w gościach normalne łóżku i nie.chce się prędzej ruszyć początkowo jedzie się kiepsko trzeba przedostać się przez miasto , czasem po bruku i pod górę. Ścieżka początkowo prowadzi przy oceanie sporo turystów choć pogoda nie dopisuje wieje bardzo że na postuju trzeba nawet ubrać cienką kurtkę. Drogi też kiepskiej jakości kierowcy też nieostrozni , ogólnie trochę nam Portugalia Polskę przypomina. Choć się nie zapowiadało później łapiemy dobre tempo i udaje się zrobić ponad 130 km jutro zostaje nam stowka. Ze znalezieniem miejsca na nocleg nie ma .problemu lasy są tutaj niezbyt gęste i spokojnie można kawałek dobrego podłoża na namiot znaleźć lekko schowani blisko głównej drogi konsumujemy makaron popijamy jakims pospolitym piwem i idziemy spać.

Dzień 30 7:00-15  87 km czas 5:02 

Udaje nam się wstać wcześniej i ruszyć tak.jak planowaliśmy . Trasa mija szybko , wiatr dalej robi swoje zawiewa tak że na postoju zimno więc nic tylko pedalowac do przodu , pod koniec lekko pod górkę ale już przed 15   meldujęmy się na miejscu , znajdujemy schronisko , ręcznie pranie odziwo nie ma pralki i zabieramy się za zwiedzanie , jak to w świętych miejscach bywa dużo Polaków , ale i też żebraków albo innych naciagaczy co chcą zrobić interes . Wieczorem oglądamy mecz , świętować 1 trofeum realu  jednak nie mamy czasu gdyż szybko końcowym gwizdku udajemy się na.procesje ze swiecami. Dzień jak.najbardziej udany udało się wszystko matka boska czuwa nad nami .


Dzień 31 9:30-19:00 92 km czas 5:34

Leniwie Koło 8 wstajemy wczoraj trochę zmarzlismy chłodny wiatr dał się we znaki w nocy spanie przy uchylonym oknie i budzę się lekko.przeziębiony. udajemy  się jeszcze raz do bazyliki msza po polsku albo niemiecku dopiero.wieczorem więc po krótkiej modlitwie ruszamy. Jazda dziś nie należała do najprzyjemniejszych upał dosyć spory a i niekiedy lekko pod górkę. Parę razy zbaczamy ze slabo oznaczonej głównej drogi , dlatego.jutro czym.prędzej planujemy się dostać znowu do Hiszpanii gdzie jednak jeździło się nam.lepiej do najbliżej granicy niedaleko. Nocleg jak zwykle gdzieś na skraju lasu choć krajobraz się zmienia pojawią się kaktusy , drzewka oliwne , figi i inne bliżej nam nie znane owoce. Wszędzie sucho i trudno o kawałek zielonej polany. 

Dzień 32 7-19:50 87km czas 6:30 

Już z rana zapowiadał się upalny dzień i taki też był, ciężko się jechało najpierw pod górkę i wiatr a później po raz kolejny zawiodła nas nawicja Google miał być prom a się okazały nim być dwie stare łódki. No cóż najpierw pchanie roweru pod górkę leśną drogą a późnej nadrabiamy kolo 20 km do najbliżejszego mostu. Po poludniu więcej odpoczynku niż jazdy. Najpierw nad jeziorem co było wyjątkiem w dziejsziejszym krajobrazie gdyż przeważały niedawno spalone lasy. Później siedzimy pod jakimiś źródłem gdzie co rusz ktoś podjeżdża i tankuje wodę niekiedy nawet ponad 20l . Trochę nas to dziwi ale cóż Portugalia tak jak Polska dziwny kraj. Ostatecznie rozbijamy się niedaleko granicy. Jutro Hiszpania i pewnie też upał ale spieszyć się nie trzeba do środy do Madrytu spokojnie zdążymy.

Dzień 33 7-19:10 103 km czas 6:01

Ruszamy puki nie ma upału kiedy słońce z rana za górami można nawet w krótkim rekawku lekko zmarznac. Od razu widać roznice na drogach Hiszpanii , główna droga mało ruchwila o elegackiej nawierzchni to nam.pasuje . Dziś krajobraz jeszcze bardziej monotonny suche pastwiska drzewa oliwne i wioska co 30km.  Upał  daje się we znaki kolo 35 st. Koło 14 siesta z trudem się zbieramy trzeba jeszcze raz zakupic wodę w kranach w parkach sucho. Po 100km na mapie jeziorko tam się rozbijamy  podziwiamy zachód słońca i  spimy pod golym.niebiem nie przeszkadzają nam ani wedkarze, komary i nietoperze 

Dzień 34  8-20-19:45 103 km czas 6:30

Budzimy się po 6 a tu jeszcze ciemno , chyba jeszcze nie dociera do nas różnica czasu słonecznego , mozolnie się zbieramy później jednak robimy sporo km aby zdarzyć się schować w cieniu przed największym upalem. Krajobraz bez zmiana ale przynajmniej krany z wodą działają więc można co jakiś czas się ochlodzic i zmoczyc łeb . Pod koniec dnia chcemy zrobić jeszcze zakupy w markecie bo w niedzielę nieczynne ale zamknięte chyba nie chcialo im się po siescie otworzyć od  miejscowych dowiadujemy ze czynne ma jakiś osiedlowy sklep prowadzony przez hinczykow , zaopatrzeni w najpotrzebniejsze produkty kierujemy się w stronę stawu na mapie . Nocleg praktycznie taki jak wczoraj , małe pranko i możemy obozowac. Jutro wstajemy późno w końcu niedziela więc dzień na luzie .

Dzień 35 11:20

Rano nie budzą nas promienie słońca te akurat zasłania drzew, ale jakiś wędkarz który przyjechał na ryby. Ja się za bardzo na wędkowaniu nie znam ale podczas wyprawy widzielismy sporo wedkarzy i ale ani razu nie widzieliśmy brania . Dla nas to takie moczenie kija i pretekst zeby się wyrwać z domu i spożyć co nieco , szczególnie we Francji dało się to zauważyć . Po mszy podeszlo do nas parę osób i pytało się skąd jesteśmy i dokąd jedziemy byli pod wrażeniem i życzyli powodzenia. Ruszamy w kierunku miasta gdzie wieczorem zamierzamy obejrzeć mecz odległość nieduża a czasu sporo więc po drodze długa siesta akurat w najwiekszy upał. Po meczu ruszamy dalej zobaczymy na jak długo wystarczy chęci jechać nocną porą. 

niedziela, 6 sierpnia 2017

4 Tydzień wyprawy Santiago-Fatima-Madryt

22 dzień 7:45-20:15 137 km czas 7:53


Z rana trochę głupio nadrabiamy km pod góre na wylocie z miasta doszło nawet do kłótni ( który to już zaraz na wyprawie ;) ale po godz wszystko jest ok jest pochmurno ale padac zaczyna dopiero popołudniu deszcz przeczekujemy na stacji jedząc coś jednocześnie. Trasa raz pod górę raz w dół . Możemy jedynie obserwować autostradę i przejeżdżające po ogromnych  mostach tiry. Pogoda akurat do jazdy a nie na plażę więc dobrze się jedzie zatrzymał nas jedynie 1 na trasie kapeć. Nocleg gdzies z przy lesie z widokiem na jeziorko gdyz juz odbilismy od oceanu  i kierujemy się trochę w głąb lądu. 

Dzień 23 7:50-20:20 117 km 7:26 czas

Z rana wjeżdżamy do Galicji 4 regionu na naszej trasie , jednocześnie odbijamy trochę z pielgrzymkowego szlaku wybierając szybszą krajową drogę ,na szlak wracamy po południudo Santiago prowadzą teraz już w pobliżu aż 4 szlaki , pielgrzymów coraz więcej w końcu aby dostać certyfikat wystarczy przejść 150km abo przejechać rowerem 200. Nam już po dzisiejszym dniu zostalo 80 więc jutro osiągniemy pierwszy cel podróży, później plany są nadal ambitne, choć tylnia felga w rowerze nie wygląda najlepiej i niewiem czy dam radę zrobić na niej jeszcze ponad 1000km . Wieczorem mimo sloneczka calkiem chlodno upalne lato i temperatury powyżej 30stopni mają nas dopiero czekać. 

Dzień 24 8:15-19:30 85 km czas 5:39 

Zimna, gwiaździsta noc i rzeski poranek , pierwszy raz musiałem z rana ubrać długie spodnie , szybko jednak się wypogodzilo i już przy słońcu pokonaliśmy ostanie km do Santiago wyprzedzając po drodze mnóstwo pieszych i konnych pielgrzymów. Docieramy kolo 15 pod katedre jak to w niestety w swietych miejscach bywa handel kwitnie zaczepiaja nas oferując nocleg , turysci cykaja fotki na kazdym kroku . Mamy czas na chwile modlitwy a jest za co dziękować : 3 finały ligi mistrzów na których moglem być i wiele innych meczy Realu , w dzieciństwie nawet by mi się takie coś nie marzyło , a jesscze pare osobistych intecji także się znalazlo. Do katedry planujemy wrócić jutro, czekamy w swoje w kolejce po certyfikat pielgrzymkę uznali nam że oficjalnie zaczęliśmy w San Sebastian gdyż odtąd dopiero mamy 2 pieczątki na dzień w paszporcie . No trudno ważniejsze i tak są przeżycia, wspomnienia i to co się nosi w sercu niż jakiś tam papier. 


Dzień 25 8:20-18:40 95 km czas 5:47

Wracamy do Santiago z rana miasto prezentuje się lepiej nie ma jeszcze tylu turystów na ulicach naganiaczy itd.Korzystamy ze spowiedź i mszy po polsku ciekawe kazanie na temat wiary Polaków którzy co niedzielę chodzą do kościoła a z uczynkami według blizniego bywa różnie. My ludzkiej dobroci doświadczyliśmy w czasie Camino na każdym kroku . Dzisiaj również mamy miec gościnę więc po mszy zmierzamy w stronę oceanu. W miejscowości Cangas docieramy przed 19 a słońce jeszcze tak wysoko jak u nas o 16. Chwila kąpieli  i relaksu . Bardzo późna kolacja koło 23 nasz gospodarz przygotowac pyszny makoran z kurczakiem . Jutro kierunek Vigo a potem portugalia najpierw krótk a przeprawa promem zaoszczędzimy ok 50 km .

Dzień 26 8:10 -19:15 75 km czas 5:05

Budzimy się koło 7 jest jeszcze ciemno i pada ale prognozy są optymistyczne. Kawałek na prom 2'50 € i juz jesteśmy w Vigo 50km zaoszczędzić zawsze na plus :)  jak zwykle na jakis plac przypominający rynek i do Katedry odwiedzamy sklep rowerowy i decyduje się na wymiane felgi cena nawet przyzwoita więc szybka wymiana na miejscu i.nie trzeba się już martwić że się nie dojedzie później jeszcze  pod Stadion jak ukończona zostanie cała konstrukcja dachu będzie się ładnie prezentować . Dalej do granicy trasa cały czas przy ocenie trochę wieje ale przyjemnie nawet trochę daje nam to uczucie chłodu. Na granicy kolejny prom gdyż nie ma mostu biedniejsi o 1€ meldujemy się w portugali i rozbijamy się w pierwszym mozliwym lasku 

Dzień 27 7:20-15:50 79 km czas 4:22

Przyjemnie ciepły poranek kierujemy się główną drogą do Porto , przy markecie spotykamy rowerzystów z polskich poznanych w Santiago tak jak my jadą do Fatimy , wiatr w plecy sprzyja więc szybko łykamy kolejne kilometry jednak z plażowanie trzeba odpuścić woda zimna , cieplejsza była chyba we styczniu w morzu śródziemnym. Koło 16 znajdujemy kawałek lasku na przedmieściach  gdzie można się schować i zrobić ognisko. Odpoczywamy pijąc sangrie i grzejąc się przy ognisku (wiatr jednak robi swoje ) jutro także dzień na luzie  zwiedzanie a później znowu gościna.

Dzień 28 7:30-18:50 51 km czas 3:53

Z rana szybko dojeżdżamy











do Porto udajemy się do katedry na msze następnie zostawiamy rowery i zabieramy się pieszo za zwiedzanie centrum. Sporo Kościół na małym obszarze wchodzimy na wieżę jednego z nich skąd rozciąga się piękny widok na miasto i rzekę. Niektóre kamienice są jednak bardzo zaniedbane ogólnie Portugalia sprawia wrażenie dużo biedniejszego kraju od Hiszpanii. Odwiedzamy jeszcze jakiś klasztor i kierujemy się pod Stadion obiekt piękny lecz zamknięty, można tylko na trybuny popatrzeć zza plota, chwila relaksu w cieniu i jedziemy nad ocean gdzie czeka nas nocleg . Jutro z rana kierunek Fatima

niedziela, 30 lipca 2017

3 Tydzień wyprawy Monachium-Santiago-Madryt

Dzień 15 7:40-20-15 129 km czas 7:43 

W nocy padało nawet kapki deszczu dostały się do namiotu pochmurny poranek nie zapowiadał ciekawego dnia i rzeczywiście mniej lub bardziej padało caly dzień jazda nie należała do najprzyjemniejszej juz mieliśmy się pytac o tani nocleg dla pielgrzymów w informacji turystycznej . Skończyło się na 1 pieczątce w naszym paszporcie pielgrzyma . Przed noconowanie w deszczu uratował nas portal warmshower pozytywną odpowiedzieć dał jeden z użytkownikow i tak mogliśmy
Się wieczorkiem cieszyć piwkiem ,kolacją  ciepłym prysznicem i suchym łożem;) 
Dzień 16 10-18:50 82 km czas 5:53

Leniwie wstajemy patrzymy za okno i pada jak się później okazało poranne opady były ostatnimi tego dnia kierujemy się w stronę Hiszpanii i na szlaku roweremym jakis bieg we wsiach budy jak odpuscie i występy znowu mają jakieś święto faktycznie później dowiadujemy że jest św jakuba a więc patrona pielgrzymów z racji tego że sklepy zamknięte nie wydajemy ani centa , mamy zapas jedzienia więc jest ok. W San Sebastian ledwie zdążyliśmy zwiedzić katedrę przed zamknięciem, później szybka fotka pod stadionem ktory nadaje się do remontu i lecimy dalej , pojawily się góry których nie sposób już ominąć , widoki ładne choć droga szczególnie na zjazdach mogłaby być mniej dziurawa koło 19 znajdujemy kawałek plaskiej polany gotujemy makaron i odpoczynek. Jutro też pagórki i trzeba dojechać trochę za Bilbao gdzie mamy nocleg.

Dzień 17 8-19:20 104 km 6:18 czas 

Dziś nie trzeba bylo się trudzic z nawigacja do Bilbao prowadzi nas główna droga obok platnej autostrady ( w Hiszpanii tez bramki ) mniej lub bardziej uczęszczana przez samochody i tiry ale pobocze szerokie więc szlo jechać. Po drodze więcej z górki wiec o 14 meldujemy się w miescie przejazdem ogladamy najważniejsze zabytki fotka pod stadionem który prawie jak nowy bedzie gościć uczestników euro 2020. Trzeba jeszcze kupić nowy garnek do kuchenki gdyż pewnie wczoraj jak wypadla mi sakwa zrobiła się mała dziurka. Dalej kierujemy się 10 km rzeką nad morze gdzie mamy zapewiony nocleg, jak zawsze miła rozmowa z gospodarzami a i jest okazja podsumować hiszpański 

Dzień 18 9-20-20:20 83 km 5:27 czas 

Z rana płacimy 1,40 za przeprawe żeby się nie wracać około 5 km w jedną stronę do santander prowadzi główna droga przy której od czasu do czasu jest pieszy szlak pielgrzymkowy , tych co idą ponad 700 km pieszo też całkiem sporo, nam we znak daja się pagórki 10 procent w górę + upał i obladawany rower potrafią zmęczyć więc po południu siesta nad oceanem lezymy sobie spokojnie blisko wody , ale przez przypływ trzeba było się podnieść i przenieść dalej . Nocleg gdzies na skraju lasu blisko głównej drogi z pięknym widokem na doline.


Dzień 19 7:30-20:50 131km 7:50 czas

Z rana przez gapiostwo jedziemy trochę za daleko i nadrabiamy drogi do Santander ogólnie miasto trochę nie leży na trasie ale czas nas nie goni a zawsze warto coś zobaczyć, do południa jest pochmurno i wietrzne i niezbyt ciepło więc kapiel w morzu sobie darujemy na poznier wypogadza sie dopiero popołudniu ciągle teren pagorkowaty i chyba tak zostanie w końcu Hiszpania jakby nie było kraj gorzysty . Na jednym.ze zjazdów  urycha sie uchwyt do gopro kamera cala dobrze ze żaden samochód po niej nie przejechał nocleg na jakimś nieogrodzonym pastiwsku wczesniej kapiel w morzu do ktorego mamy 5 min w oddali słychać fajerwerki i tańce z tego co się dowiedzieliśmy dziś tu znów jakieś święto.

 Dzień 20 8:00 -20:10 104 km czas 5:46

Do Gijon trzeba tylko raz zjechac z jednej głównej drogi na drugą więc możemy sobie nawigacje tego dnia odpuścić. Od rana grzeje fest robimy swoje kilometry do południa z przerwami na szybkie zakupy i uzupełnienie spalonych kalorii , po południu plażowanie niestety oprócz upału duże fale i czerwona flaga o czym.przypominajom przez megafon , mimo to ratownicy co chwile przeganiaja amatorów kąpieli zapuszczajacych się w glar oceanu. Nocleg gdzieś w jakimś sadzie trochę blisko głównej drogi mniejmy nadzieję że w nocy ruch ustanie. Wieczorem jeszcze zabukowalismy lot , w końcu jakoś trzeba wrócić,cenowo zawsze mogło być lepiej ale jest źle w końcu tanie linie muszą na czymś zarobicr jak dodatkowy bagaż i rower. Wracamy 19 sierpnia do Wrocławia a stamtąd juz tylko kawałek do domciu. 

Dzień 21 8:10-16:00 65 km czas 4:15

Pochmurny poranek ale trasa malowiczna więc szybko meldujemy się w Gijon ekspresowa jak na niedzielę msza święta w katedrze (35 min z kazaniem ) pogoda nie zachęca do plażowania więc szukamy czynnego marketu informacji turystycznej i kierujemy się do następnego miasteczka w.poszukiwaniu schroniska dla pielgrzymów , gdyż trzeba znowu się porządnie ogarnąć zrobić pranie a na gościnę się nie zanosi . Popoludnie i wieczór odpoczywamy , zbieramy siły na nadchodzący tydzień. Nasz pierwszy cel wyprawy już blisko












poniedziałek, 24 lipca 2017

2 Tydzień wyprawy do Santiago de Compostela

Dzien 8 6:40 17:10 113km czas 6:21

 Ruszamy wcześnie poki tak.nie grzeje przerwa pod marketem  aldi tez niemcy sa wszedzie ;) niestety otwieraja dopiero o 8:30 wiec przed zakupami zjadamy reszte zapasow na parkingu do zrobionia dzis troche ponad stowa a jedzie sie dosc szybko wiec robimy godzinna drzemne w upale nocleg gdzies na jakies wsi gdzie internet dziala nasz gospodarz to swiezo po studiach inzynier ktory sprecha po angielsku co we francji nie jest az tak popularne wiec mozna sie dogadać szybkie pranie I mamy popoludnie wieczor na leniuchowania na wiejskim ogrodku. Jutro trzeba sie przygotowac na jeszcze wiekszy upal I podjazdy 
Dzień 9 7:10-19:15 138 km czas 7:17


Jak to w gosciach dostajemy  sniadanie i picie na droge nasz gospodarz postanawia nas kawalek odprowadzić i pokazać dalszą trasę koło 8 słońce grzeje już mocno mimo to jedzie się nieźle więcej z górki po korekcie trasy za radą naszego miłego gospodarza wodę do picia pobieramy ze cmentarza jest nawet tabliczka która informuje że jest zdatna do picia. Tyle po francusku potrafimy zrozumiec po południu drzemka późnej robimy jeszcze trochę i rozbijamy się na nocleg na polanie trochę blisko drogi ale bardziej od samochodów przeszkadzają rechoczace żaby z pobliskiego stawu więc zatyczki do uszu się przydają.

Dzień 10 6:45-19:55 123 km czas 7h 

Dzisiejszej nocy bardziej niż żaby przeszkadzal silny wiatr że aż prawie mi tropik z namiotu zwialo. Poranek pochmurny przelotnie popadalo wiatr tez przeszkadzal i nie jechalo się za dobrze. Popoludniowa drzemka po obiedzie sie przeciaga tak ze 100 km mamy dopiero o 18 jedziemy do 20 i znajdujemy mały stawik nad ktorym sie rozbijamy gdyby nie drzewa mozna by podziwiac wspaniały  zachód słońca ze szklaneczka wina w ręce . Taki mamy zamiar juz w weekend kiedy myślę dotrzemy nad ocean 

Dzień 11 6:45-20 135 czas 8:04

Pochmurny poranek daje uczucie ze jeszcze przed 6 jest ciemno ruszamy i przed 7 i mijamy 8 kombajnów eskortowanych przez  2 pilotow  początku jedzie sie dobrze krotka przerwa na zakupy nasz krajobraz na dzis to pola slonecznikowe naprzemian z polami na ktorych czekaja na załadunek bale słomy we Francji praktycznie juz po zniwach pod koniec dnia pojawily się pagórki i winorośla przy jednym z.takich pól rozbijamy się na nocleg idealnie do tej scenerii pasowalo by winko ale te dopiero jutro jak dojedziemy do Bordeaux

Dzien 12 7:00 -20:15 142 km 8:17 czas 

Rano budzi nas traktor z.kosiarka ktory przejachal skosic trawę na pole odziwo rolnik nas nie opierniczyl tylko wskazal kciukiem do góry ze wszystko ok ;) slonce nie chce wyjść za chmur ale nam.to nie przeszkadza troche ścieżka trochę przy autostradzie kierujemy sie do jedynego większego miasta na trasie we Francji 


Dzień 13 8:00-17:45 82km czas 4:57 
 
W weekend planujemy trochę odpocząć więc leniwie ruszamy kolo 8 kierujemy sie w stronę oceanu najpierw najtrafiamy na jakąś zatokę gdzie statki osiadły na mieliznie z powodu braku wody ,prawdziwa plaża kawałek dalej pogoda nie zacheca do kąpieli jest  pochmurno i w konsekwencji drzemkę na plaży przerywa deszcz , chociaż i tak mamy szczęście do pogody jeszcze ani razu nie byliśmy mokrzy. Przed 18 znajdujemy jeziorko na skraju lasu tam tez pierwszy raz na wyprawie rozpalamy ognisko i zostajemy do rana 

Dzień 14 12:15-19:15 70km czas 4:22
 
Przed poludniem szybkie zakupy i do kościoła generalnie we Francji nie jest az tak źle jak to się w mediach mówi przejeżdżac można w każdym  miasteczku Kościół spotkac ( meczetu jeszcze nie wiedzieliśmy ) a i dziś na mszy pełno ludzi . Po mszy przed kościołem degustacja wina sera co kto lubi nawet ksiadz jeszcze w ornacie dołączył u nas chyba by cos takiego nie przeszło , popołudnie oprocz jazdy spedzamy na plaży fale z oceanu robią wrażenie a trochę dzis wiało . Noc w. Lesie niedaleko plaży bardziej od szumu morza przeszkadza cos co piszy w drzewach ,nie mamy pojęcia co to jest korniki , swiercze bo chyba raczej nie ptaki .

poniedziałek, 17 lipca 2017

Wyprawa do Santiago De Compostela i Madrytu Tydzień 1



1 dzień 10:20-18-10 106 km czas jazdy 6:15

Przyjazd do Monachium około 3:30 kiedyś to się jeździło mniej więcej co ,2 tyg. Ale czlowiek zdarzył odwyknąć I aucie za bardzo spać nie szlo pobudka o godz 9 ale zanim się wstało ogarnęło to wyjazd 10:20 jechało się całkiem przyjemnie nawet mimo lekkiego wiatru w plecy brak problemów z navi o 18 na miejscu wyluzowani podróżnicy wpuścili nas przygotowali jeść później musieli coś załatwić wiec zostawili klucz wieczór poczęstowali piwem. Nikt by nie pomyślał ze ludzie na zachodzie potrafią być aż tak gościnni.

2 dzień 6-40 18-15 144 km czas jazdy 8:37

Wyjeżdżamy razem z gospodarzem który codziennie dojeżdża rowerem do pracy choć trójkowy pojazd którym się porusza bardziej przypomina lodź albo bolit f1 z rana jedzie się dobrze później wiatr przeszkadza a I głód daje o sobie znać po obiadku wypoczęci ruszamy dalej lekko pod górkę ale to taka rozgrzewka przed tym co  nas  czeka później krotko po 18 meldujemy sie na miejscu nocleg znów pod dachem .Wieczór mija na pogawędkach milo się słucha opowieści ludzi którzy maja pasje I przeżyli życie naprawdę a ich mottem nie było powiedzenie byle do piątku

 Dzień 3 7:40 18-30 115 km czas 7:02

Chłodny poranek przejeżdżamy przez remontowana drogę na początek obyło się bez problemów kierujemy się w stronę Szwajcarii która początkowo chcieliśmy ominąć przewyższeń mniej za to ceny w sklepach I internetu dupne w ciul 1 MB internetu 30 zł także dziękujemy przeżyjemy 1 bez cały dzień praktycznie szlakami rowerowymi mijamy  turystów I podróżników  obładowanych bagażem więcej niż ja, nawet jeden zbłąkany dziadek z. Niemiec prosił nas o pomoc w znalezieniu właściwej drogi nocleg po niemieckiej stronie renu ale siec łapie ze Szwajcarii moja prymitywna konstrukcja namiotu się nie sprawdziła na pierwsze opady deszczu wiec śpimy w jednym

Dzień 4 7:00 20-30  127 km czas  7:21

Ruszamy ciężko się było z rana ogarnąć po drodze obi wiec kupujemy drugi.namiot nie będziemy się jednym kisić bo podobno chrapie w nocy jedziemy po niemieckiej stronie renu dalej ścieżkami widoki ładne jednak prędkość słaba spowalniają nas kaczki I łabędzie na drodze. Obiad nad renem w planie kąpiel jednak przeszkadzają murzyńscy  uchodźcy którzy się rozłożyli niedaleko wiec "prysznica" zażywamy dopiero w Basel wydostajemy się z miasta od razu do Francji piwko I bagietka na kolacje która nie w całości nie mieści się w sakwie .Nocleg  stawem podobno wstęp wzbroniony I teren monitorowany wiec czujemy się bezpiecznie oprócz śpiewu ptaków nad ranem nic nie przeszkadzało

Dzień 5 6:30 20:40 160 km 9:34

Jedzie się całkiem przyjemnie z rana na.przerwie na śniadanie można usiąść na dywanie który  ktoś wyrzucił do kosza na parkingu cały czas jedziemy szlakiem rowerowym który prowadzi od Atlantyku do morza czarnego trasa monotonna wzdłuż rzeki bądź kanału oprócz przepływających statków żadnych atrakcji jest czas posłuchać   muzyki po drodze I różne życiowe przemyślenia szukając noclegu zauważamy namioty na niby ogrodzonym pastwisku bo wystarczyło objechać dookoła żeby moc się cieszyć trawa.cisza I spokojem w nocy

Dzień 6 7:10 -20:10 147 km 8:27 czas

Ruszamy po 7 przedtem jeszcze krotka rozmowa ze szwajcarami obok których się wczoraj rozbiliśmy od razu na starcie mała awaria ładowanie z.dynama do telefonu się popsuło na szczęście udaje się to naprawić skręcamy ze sobą na nowo.druciki I narazie daje rade trasa praktycznie bez zmian można spotkać może więcej wędkarzy którzy  chyba jednak wola zając się piciem wina albo odpoczynkiem niż połowem ryb całkiem Ich sporo wypoczywa nad woda w końcu maja długi weekend wczoraj było święto narodowe po drodze dostaje wiadomość ze będziemy mieli.nocleg gospodarza nie ma co prawda w domu ale może rozbić namioty na ogródku mamy do tego  waz ogrodowy I grill  co  zupełności mam wystarcza


Dzień 7 9:10 abo raczej 15 -21 95 km czas 6:06 

Wczoraj siedzimy do pozna wiec postanawiamy zrobić niedziele na luzie kolo 9 opuszczamy przytulny ogródek I udajemy się do sklepu które we Francji czynne są  tylko w Niedziele do południa następnie udajemy się na msze do katedry nawet sporo ludzi jak na  zachód europy. Słońce grzeje mocno a jako ze nie najlepiej się czuje drzemka w cieniu kolo 15 udaje się zmobilizować dostajemy wiadomość ze jutro będzie nocleg pod dachem wiec pędzimy nie przeszkadzają nawet spore podjazdy I udaje się ponad 90 km .wykręcić a grzało cały dzień fest.