Km przejechanych rowerem 683
Pociągiem ok. 300
W ciężarówce ok. 140
Planując podróż powrotną miałem na uwadze fakt że mudnialu jeszcze trwa , i trzeba tak planować jazdę i noclegi żeby resztę spotkań po drodze obejrzeć , szybko jednak okazało się że trzeba było zmieniać plan z dnia na dzień , gdyż zakładane dzienne odległości były chyba zbyt spore a i już pierwszego dnia pogoda pokrzyżowała plany , rozpadało się mocno jednak szczęście uśmiechnęło się do mnie , bardzo miły kierowca widzac mnie mokrego na stacji zaproponował podwozke ponad 100km , grzech było odmówic więc do Smoleńska dotarłem wcześniej niż planowałem , nocleg też udało się przesunąć więc nie było problemu , następnego dnia wjeżdżam już na Białoruś , szybko sprawnie bez kontroli gdyż granicy niema tak jak w unii europejskiej. Cały czas mam jednak pod wiatr , co połączeniu z coraz mniej sprawnym rowerem ( przydałby się juz porządny serwis) daje słabą średnia prędkość , więc na południowy mecz nie zdążylem do większego miasta , i zmuszony byłem obejrzeć bo gdzieś jedym napotkanym hotelu po drodze, bo w niewielkiem miasteczku baru z tv brak . Następnego dnia odległość do większego miasta także sporo i może czasu nie starczyć do popołudnia a że i pogoda nieciekawa zapada decyzja o podróży pociągiem do Mińska , cena biletu razem z rowerem jakieś parę euro myślę więcej wydałbym na jedzenie po drodze. W Mińsku mój gospodarz dobrze mówi po polsku wspólnie oglądamy mecz i idziemy do miejskiej łaźni ( sauna, albo bania jest nadzwyczaj popularna na wschodzie )
W niedzielę krótkie zwiedzanie Mińska , do kościoła a później znowu wsiadam w pociąg , gdyż podobno droga którą miałem zamiar dalej jechać w remoncie i mogą być utrudnienia i raczej bym planowej trasy w jeden dzień nie przejechał a tak w poniedziałek tylko trochę podjechać odpoczynek w gościach, gdzieś na daczy, gdzie gości mnie w średnim wieku malarz-artysta. W trakcie rutynowego czyszczenia i przeglądu roweru jak zawsze doponpowuje powietrza , z ciężkimi sakwami wydaje się go być mało, niestety coś poszlo nie tak opona jakaś licha albo dętka , bo jak już sobie siedzimy wieczorem przy herbacie ,nagle słychać jakiś wystrzał początkowo niewiemy co jest grane może jakiś myśliwy gdzieś strzela , jednak rano budzę się chce pakować rower a tu dziura jak byk. Nic tylko trzeba zorganizować nową oponę, na szczęście miasto niedaleko a artysta miał nawet nową pasująca Continental na swoim zagraconym mieszkaniu. Trochę stracilem dobrego czasu jazdy do południa, ale dobrze że tylko tak się skończyło , do Grodna zajeżdżam na czas wieczorem oglądam mecz w gościnie nawet z polskim komentarzem . Rano do granicy kawałek tam trochę stania w kolejce pokazuje pokazuje paszport kibica + swisktki meldunkowe ( chyba jednak są potrzebne dobrze że były nie trzeba było nic więcej tłumaczyć ) i w drogę. Plan jest taki żeby dojechać jeszcze do Warszawy a później pociągiem do domu żeby na finał zdarzyc , w końcu będzie już tej podróży rowne 2 miesiące .
Bardzo ciekawie napisane. Liczę na więcej.
OdpowiedzUsuń